czwartek, 23 września 2010

Druga runda KMP Krasnystaw 2010

Ledwo co rozpoczęła się druga część sezonu, a już właściwie zostały trzy duże imprezy i po sezonie, po moim premierowym roku w M18. Pierwsze z wielkiego tria odbyły się wyżej wymienione KMP, które zostały zorganizowane w okolicach Lublina.

Głównymi celami, jakie sobie postawiłem przed tą wielodniówką był dobry bieg w middle oraz solidne przetarcie przed nocnymi MP.

Jednak przed zrealizowaniem powyższych celów w piątkowe popołudnie odbył się sprint z którym nie wiązałem żadnych większych nadziei. Chciałem ukończyć go bez NKL-a i bez rażących błędów. Cel się nie do końca powiódł, ponieważ sypnąłem się trochę na 6pkt. a mimo to ukończyłem sprint na 10miejscu. Pomimo znacznego błędu i nie najlepszej formie fizycznej ( trochę przesadziłem z czwartkowym treningiem) nie miałem żadnych szans o walkę o TOP5.

Sobotni poranek przebiegł trochę na wariackich papierach, ponieważ 1h przed startem dowiedziałem się, że moja „min startowa” uległa zmianie z 70 na 9. Co też zaburzyło mój cykl przygotowawczy, a właściwie bałem się, że śniadanie zjedzone 1,5h przed startem nie stawi się do końca i będę miał przygody w lesie. Jednak po odpowiedniej rozgrzewce i pewnych zabiegach udało mi się wystartować bez problemów żołądkowych. Bieg ten mogę bez wątpienia zaliczyć do udanych. Dwa błędy po 30sek i w sumie 1.55min łącznej wtopy pozwoliło mi zająć 5 miejsce, które utwierdza mnie w przekonaniu, że forma przyjdzie w odpowiednim momencie.

Wisienką na torcie tego wyjazdu miał być i był start na pierwszej zmianie (nocnej) w Sztafecie Pokoleń. Idealne sprawdzenie swojej dyspozycji przed nocnymi MP. Pomimo przebiegniętych aż 3 treningów w nocy napięcie przedstartowe (spotykane u początkujących biegaczy) narastało we mnie z godziny na godzinę. Fajnie było poczuć tę ekscytację, jaka towarzyszyła mi na początku kariery w M10.

Ustawiłem się z 32 innymi zawodnikami na linii i po starcie ruszyłem ile sił w nogach z całą watahą w stronę jedynki, po której rozpoczynały się motylki. Tam okazało się, że moja trasa pokrywa się z trasą Grzesia Hetmana i rozpoczęliśmy „teamwork”. Odbiegając od węzłowego na dalszą część trasy okazało się, że jesteśmy przed Papusiem i Guciem. NA długim przebiegu (11pkt) dobiegł do nas Papuś, a Gucio gdzieś nas minął. Na kolejnych dwóch punktach starałem się biec swoje, jednak przy punktach i tak się spotykałem z Warszawiakami. Mój plan był już teraz tylko jeden, aby za Papusiem. Na kolejnych motylkach okazało się, że mamy tę samą kolejność i sprawa była jasna. Ile sił w nogach za Warszawskim dederonem z kontrolą mapy (ciężko czytać mapę przy tej prędkości), gdyby mi uciekł. Mimo kilku błędów ukończyliśmy motyle i pognaliśmy w stronę punktu widokowego, gdzie kibice przechodzili siebie. Potem dwa punkty po parku i 300m do finiszu, gdzie dopiero mi uciekł!

9.57min straty do W.Dwojaka i jego towarzyszy, 12miejsce ujmy mi nie przynosi, jednak mógłbym trochę ograniczyć ilość błędów. Co do biegu to obfitował w wiele nowych doświadczeń. Pół trasy w tempie startowym w nocy i reszta za Piotrkiem Parfianowiczem, a po biegu Pudzian i cała niedziela kibicowania swojej sztafecie;))




Zdjęcia
Wyniki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jak komentujecie bez zalogowania się na swoje konta to prosiłbym o późniejsze podpisanie się :) DZINKS