poniedziałek, 22 marca 2010

Cross w Podlesicach 2010

W pewien piękny marcowy weekend wybrałem się do Podlesic na test biegowy. Moim jedynym celem było zaliczenie limitu czasowego, który wynosił 36:30min na czterech 1900m "pętlach" z przewyższeniem 90 metrowym.
Jednak zacznijmy od początku. Wyjechaliśmy o 13 godz. z punktu A (Mochy) do punktu B (Podlesice). Jazda po polskich drogach w piątki nie rozpieszcza i nie inaczej było tym razem. Nastaliśmy się w korku 2h. "Zajazd Jurajski" przywitał nas o godzinie 20:00. Ulokowaliśmy się w pokojach, zjedliśmy kolację i osobiście ruszyłem sprawdzić, jak prezentuje się pętelka. To co mnie tam zastało, woła o pomstę do nieba. Poprzewracane drzewa, śnieg, błoto, jednym słowem TRAGEDIA! Po powrocie okazało się, że cross jest przeniesiony do Złotego Potoku tam, gdzie 2 lata temu odbywał się niniejszy test. Szczęście w nieszczęściu?! Niby trasa była czysta, lecz „sztachy” jakie tam się znajdują nie są już takie fajne.
Nazajutrz wszystko już było wiadomo. Limit czasowy, jak i dystans taki jak powyżej (przyp. redaktor). O ósmej rano śniadanko i do lasu. W 29min startowałem, a więc 20 min rozgrzewki i rozpocząłem najważniejszy test w tej części sezonu.
Ruszyłem spokojnie. Pierwszą „pętelkę pokonałem w ok. 8.37min. Kolejny nawrót po 9.37. Wtedy poczułem dyskomfort w układzie pokarmowym. Kolka spowalniała w pewnym stopniu mój bieg. Ostatnią „pętlę” prowadziłem zażartą walkę z własnymi słabościami, oraz limitem czasowym, ponieważ byłem na styku. Pierwszy km ostatniej „pętli” był kryzysowy, nogi jak z ołowiu. Nawrót i ostatnia prosta słaniając się na nogach i jednocześnie uciskając kolkę dobiegłem na metę. Po zatrzymaniu czasu na zegarku widniał wynik 37:17min. Werdykt był jednogłośny, nie podołałem. Przebiegane przez ostatnie 3 miesiące 1007km nie starczyło, by spokojnie zaliczyć limit. Widocznie nie do końca dobrze przepracowałem ten okres. Jest to spory demotywator, jednakże walka w sezonie 2010 jeszcze się nie skończyła.
W pocrossowe popołudnie wybrałem się na mapę. Zdecydowałem się na długą traskę. To co działo się w lesie przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Połamane drzewa, chaszcze, śnieg. Bardziej przypominało to marsz z przeszkodami, niż czytanie mapy w biegu.
Wieczór zagospodarowano nam wykładem na temat planu strategii i rozwoju naszej dyscypliny. Bardzo ciekawy i profesjonalnie zrobiony plan przedstawili nam Wojciech Dwojak oraz Sławek Cygler. Największe słowa uznania należą się właśnie tym Panom oraz reprezentowanej, przez ich komisji. Widać, że leży im na sercu rozwój tejże dyscypliny. Własnymi siłami starają się wyciągnąć Biegi na Orientację na prostą.
Niedzielny poranek biegaliśmy średni na mapie „Morsko”. Bardzo fajny trening w wymagającym terenie. Ilość poprzewracanych drzew była już sporo mniejsza. Z mojego biegu jestem w miarę zadowolony zwłaszcza, że zabrałem trasę M-20. Nie popełniłem żadnego porażającego błędu, jedynie miałem problemy z wejściem na punkt. Jednak poprawa tego elementu powinna przyjść wraz z ilością kilometrów przebieganych z mapą.
Wyjazd do Podlesic można byłoby uznać za udany. Pogoda dopisała. Ciekawe tereny, treningi na mapie, jednakże najistotniejszy cel nie został zrealizowany i zostawia o pewien niedosyt.

niedziela, 21 marca 2010

Trening na mapie // Puchar Przedwiośnia


Szkoła w ostatnim czasie dała się we znaki, więc nadrabiam zaległości.
11 marca wybrałem się pobiegać na mapie „Solec”. Teren nie jest jakoś super wymagający. Na początek w sam raz. Traskę o długości 5,6km pokonałem w czasie 23;10 min, co obrazuje jak tam była bieżnia.
P.S – Rychu wlał mi 12sek.


Puchar Przedwiośnia odbywający się w Twardogórze nie był taki, jak sobie wymarzyłem. Tego dnia wisiało nade mną jakieś fatum.
Przed wyjazdem okazało się, że moje półroczne kolce są za małe. Tak więc wziąłem nieużywane przez ponad rok Salomony. Do lasu ruszyłem w 11min. Początek był całkiem pomyślny. Aż tu nagle biegnąc na 2 pkt wystartowało na mnie stado dzików przed, którymi jakoś tam zwiałem. Powrót do rytmu biegu, oraz odpowiedniej koncentracji przypłaciłem błędem na 3 pkt. Brak przyczepności w adidasach był powodem coraz mocniejszego obtarcia śródstopia. Wraz z pokonywaniem kolejnych odcinków trasy, bieg stał się niemożliwy. Marsz w samym ocieplaczu też nie był najlepszą opcją, zwarzywszy na cross, który to jest już za tydzień. Zdecydowałem się zejść z trasy… .

niedziela, 7 marca 2010

Przełajowo - Poznań Rusałka


W sobotnie południe wybrałem się z Rinem na bieg do Poznania. Zawody rozgrywały się nad Jeziorem Rusałka przy stadionie „Olimpii”. Nazwa zawodów nie jest ważna, bo było ich chyba z pięć, a ja przyjechałem sobie przebiec 9km w ramach treningu.
Warunki pogodowe nie należały do najlepszych. Wiatr na pierwszych 2km każdej pętli, oraz błoto przeplatane ubitym śniegiem nie faworyzowało biegaczy w adidasach, do których się zaliczaliśmy. Jednakże biorąc pod uwagę jaka pogoda była 4-5 tygodni temu należałoby się tylko cieszyć.
Czas mojego biegu wynosił 32.52min. Gdyby trasa faktycznie wynosiła 9km, a nie 8km jak się później okazało, to czas byłby napawający optymizmem. Jednak 4.06’/km z groszem na ósemkę, nie jest czasem jaki sobie przed biegiem zakładałem. Po biegu wywnioskowaliśmy, że za mocno zacząłem ( 1km wahał się w okolicach 3.30’/km), zatkało mnie i później ciężko było wrócić do swojego biegu. Realnie oceniając swoje możliwości, spokojnie nabiegałbym poniżej 4’/km, jak już mi się w tym roku zdarzało, lecz nie tym razem. Liczę, że kiedyś w kwietniu wybiorę się w okolice Rusałki i dopełnię formalności. Tak na marginesie to zaczynam się przekonywać do biegów przełajowych, których tak kiedyś nienawidziłem.